denie i odwiedzić przy sposobności krewnych ojca Helmów i rodzinę matki w Augsburgu, znany mieszczański ród Zwillich’ow. Niech się niczego nie obawia, jego papiery są autentyczne, a dziadek Helm, wyemigrowawszy do Ameryki, szybko zagubił związek z ojczyzną, może swoim krewnym opowiadać co zechce. Niech wie, że tam na miejscu przez cały czas do końca wojny będzie pod obserwacją — krewni mogą mu się przydać, jeżeli ich nawet nie odwiedzi, niech o nich rozpowiada szeroko. Kontrwywiad sprawdzi to i uspokoi się na długo, może na zawsze.
Zwłaszcza obaj instruktorzy, którzy obrabiali go intensywnie przez trzy tygodnie, trzymali go jak pod hypnozą, wmawiając w niego rzeczy zmyślone, aż doprawdy zamącili mu w głowie. Z początku bawiło go to bardzo. Jeden z nich, kapitan, zdawał się być lekarzem neurologiem, drugi z odznakami porucznika artylerji, był zapewne ekspertem w kunszcie wyższej szkoły szpiegostwa, wypożyczonym z Sûreté Générale. Ci na wyścigi mącili mu w głowie, skołatanej jeszcze po niedawnych dwuch dobach, spędzonych na pobojowisku po szyję w ziemi.
Pewnego dnia opamiętał się w szpitalu w Tours, gdzie odnalazł go nareszcie wysłaniec II Biura.
— Pan kapitan pracował w ciągu trzech lat w Ameryce, jako stypendysta w instytucie fundacji Carnegie w Barrow?
— Tak jest
Strona:Żółty krzyż - T.I - Tajemnica Renu (Andrzej Strug).djvu/353
Ta strona została przepisana.