spokojnie i rozsądnie, porozumieją się. Nadewszystko pragnie, aby wniknął w jej duszę i nie przypuszczał, że jest pospolitą dewotką, która uczyniła jakiś głupi ślub i trzyma go się ślepo, w strachu przed piekłem. Wojna wstrząsnęła nią głęboko, wojna wywołała w niej przewrót moralny. Na pozór jest sobie dawną światową osobą, rozmiłowaną w życiu towarzyskiem, w zabawach, w hołdach. Alę niech wie, że co rano oblewa łzami komunikaty z placu boju, że nie może znieść dłużej tej rzezi. Głód i cierpienia narodu niemieckiego, na które patrzy, odbierają jej ochotę do życia. Bywają nieraz we dwoje lub w liczniejszem towarzystwie na kolacjach w złotym gabinecie w Kophamel — Diehle, gdzie nieoficjalnie i poufnie można zaznać wszystkich rozkoszy kulinarnych jak za najlepszych starych czasów. Czy widział, żeby choć raz przełknęła bodaj kęs? Na nic się zdały namowy, najwyżej wypije szklankę wody mineralnej z winem. Mówią, że jest pedantką higjeny, żeby jaknajdłużej zachować urodę. Gdzie tam... Znosi męczarnie, widząc stół zastawiony i biesiadników, łapczywie pożerających bażanty, majonezy i inne frykasy, tak rzadkie w tych czasach. Nie skusi się, gdyż nie może pozwalać sobie na zbytki, kiedy dokoła panuje głód. Jada tylko raz na dzień i to bardzo ubogo — czyż to jest ślub? Nie, to jej serce nie może się pogodzić z klęską wojny i wymaga od niej pokuty, choć nie zawiniła w niczem. Niechże on to w niej zrozumie i uszanuje, a wówczas nie będzie uważać za szyder-
Strona:Żółty krzyż - T.I - Tajemnica Renu (Andrzej Strug).djvu/374
Ta strona została przepisana.