Strona:Żółty krzyż - T.I - Tajemnica Renu (Andrzej Strug).djvu/382

Ta strona została przepisana.

domie, na mocy obmyślanych tajnych instrukcji Belgów, Francuzów musi ogarnąć strach paniczny przed zdobywcą. Wszystko ma być wdeptane w najpodlejsze poniżenie. Zarazem żołnierz niemiecki zaprawia się w zezwierzęceniu jak przystało na pachołka rasy panów. Pastwienie się nad bezbronnym daje mu zadośćuczynienie za trudy i grozę wojny. Na etapach i w pasie frontowym pozwalają na wszystko.
W Argonach było ciężko. Napadnięty na patrolu w lesie zakłułem bagnetem trzech Francuzów — co miałem robić? Obroniłem się i żyję. Poco mam żyć? Żeby pracą całego życia odkupić... Idjotyczne słowa! To też gdy nas zdjęli z linji i powieźli, na jakiejś stacji za Liege w ciemną dżdżystą noc postanowiłem uciec, dotrzeć jakoś do granicy holenderskiej i dać sobie zwolnienie z tej męczarni. W natchnieniu ujrzałem ogromną wizję mego nowego życia — Ameryka, apostolska walka z wojną, urabianie nowego człowieka... Wielotysiączne mityngi, podróże agitacyjne, artykuły, broszury, książki... A gdy się skończy wojna — poznają Niemcy Kurta Wagera! Kto odważył się wyłamać z czadu załganego patrjotyzmu i sam stanowić o sobie, ten się nie zawaha przemówić do mas nowem słowem, jakiego nie słyszeli jeszcze w niemieckiej ojczyźnie. Dezerter — haniebne miano... Ja mu przywrócę godność i cześć!
I cóż? Jak to bywa najczęściej z wielkiemi postanowieniami — nic się nie stało. Ta noc jesienna