Stali zwartą, brudno — szarą masą popod murem dworca na tle ściany, szczelnie zalepionej jaskrawemi afiszami, malowanemi przez najprzedniejszych artystów Francji. Tam była cała radość, tam śmiał się junacki humor walki, tam było murowane zwycięstwo. Jakże śmieszny i nędzny był ten podły Niemczura, z rękami podniesionemi do góry i z przerażeniem w głupich oczach... Zdychał z głodu w swoim Vaterlandzie, już miljon ich pracowało dla Francji w pocie czoła w niewoli, przewracał się do góry nogami ze swoją łodzią podwodną i tonął, zestrzelony przez marny szluper rybacki z St. Malo. Wszędzie triumfował bohaterski poilu i z uśmiechem szedł na wroga — on les aura! Nawet w nad wyraz skąpem wojennem oświetleniu dworca jaśniała ściana barwami i nieprzemożoną ochotą. Patrząc na to możnaby mniemać, że wojna to rzecz lekka, łatwa i pomimo wszystko — właściwie niemal przyjemna. Dlatego też zapewne ciągnie się już czwarty rok.
Z oddali nadlatywał grzmot rozpędzonego pociągu, żandarmi nasrożyli się, zaczęli pokrzykiwać groźnie i urzędować na peronie z najwyższą gorliwością. Jeszcze ich przybyło — cały oddział pchał się do podziemnego przechodu i znikł w jego czeluści. Natłoczony pociąg pełen głów w niebieskich furażerkach i pełen śpiewania, zamętu i wrzasku zaskrzypiał w pędzie, zazgrzytał hamulcami i stanął na przeciwległym torze. Drzwiami i oknami na obie strony wysypywały się roje żołnierzy. Pędzili
Strona:Żółty krzyż - T.I - Tajemnica Renu (Andrzej Strug).djvu/43
Ta strona została przepisana.