Strona:Żółty krzyż - T.I - Tajemnica Renu (Andrzej Strug).djvu/46

Ta strona została przepisana.

tych nowin, żeby im wierzył albo nie wierzył, wystawał przed tą redakcją poprostu z zastarzałego nałogu, gdyż o swojej godzinie już od trzech z górą lat tak samo czyta gazety, tak samo patrzy na urzędowe bohaterskie afisze. Znosi wszystkie ciężary i dolegliwości tych czasów, przebolał już własne straty i klęski, stępiał, skulił się w sobie i czeka końca. Wie, że wojna mogłaby się bodaj nie zaczynać, ale musi się wreszcie skończyć — mniejsza już o to, jak. Ale i to było raczej teoretycznem przypuszczeniem — bo któż to wie, czy wogóle będzie kiedy inaczej? Życie stało się tak osobliwe, wszystko oddawna wyglądało wręcz niemożliwie, a jednak jakoś przecie trwa i ani razu nie zawaliło się jeszcze...
— Poczekaj no pan, najgorsze jeszcze nie przyszło!
— Najgorsze? Była Marna, było Verdun, czego pan jeszcze chcesz? W rezultacie nic nam nie zrobią.
— Rosja już odpadła, Anglję do Nowego Roku dokończą łodzie podwodne... Ładnie będziemy wyglądać...
— Przyjdą trzy miljony Amerykanów!
— Będziesz ich pan widział — bluff bezczelny, nic więcej.
Paryżanie spierali się bez zapału i przekonania, tak sobie, byle gadać, ale ponieważ stanął za nimi jakiś osobnik wątpliwy, rozeszli się w różne strony. Wszędzie szpiegi i to od samego początku, od września czternastego roku, kiedy aresztowano na Gare