Strona:Żółty krzyż - T.I - Tajemnica Renu (Andrzej Strug).djvu/48

Ta strona została przepisana.

bliżsi przyjaciele rozejdą się w nienawiści i gabinet będzie gotów. Pałac Elizejski, ta przeklęta kuźnia szachrajstwa, uzna fakty i świństwa dokonane w ciągu nocy i jutro w porannych dziennikach... Czyżby naprawdę — on? Jakże daleko zajechała nasza polityka od gabinetu, w którym i on... Senator nie mógł zapomnieć, że i on był kiedyś ministrem. Nie zapomni o tem do samej śmierci, choć zdarzyło się to jeden, jedyny raz przed ośmiu laty i nie przetrwało sześciu tygodni. Położenie Francji było beznadziejne. Miljon dwieście tysięcy poległych, około miljona jeńców, miljardy długów... Lekkomyślne absurdalne ofensywy czołowe w rodzaju kwietniowej tego roku afery Nivelle...
Tak wyrzekając poglądał Senator na zegarek i dreptał dalej. Spojrzał jeszcze raz i dopiero gdy schował zegarek i zapiął palto, spostrzegł, że nie pamięta, która była godzina. Człowiek jest zdenerwowany, udręczony do ostateczności... Chwała Bogu, dopiero kwadrans na szóstą — jeszcze zdąży... W tych okropnych czasach trzebaż mieć bodaj moment wytchnienia, jakiegoś piękna, ekstazy... Jako człowiek z gruntu rozsądny, wiedział raz na zawsze, że wszelkie w tym względzie rojenia są absolutną niemożliwością, ale samo obcowanie z tą niemożliwością, nawet patrzenie na nią zdaleka, nie mówiąc już o paru zamienionych słowach, o ucałowaniu ręki... Ach... W uwielbieniu bez żadnej nadziei jest też bolesna, jątrząca, ale może właśnie najwyższa rozkosz. Zapewne i to jest dużo — jeżeli już