Strona:Żółty krzyż - T.I - Tajemnica Renu (Andrzej Strug).djvu/63

Ta strona została przepisana.

niewiarogodną pieszczotą. Ale tłum już znieważył świętość tej chwili wniebowzięcia. Już wtargnęła czereda światowców. Przez okrągły salonik przeszła szybko grupa gości, panowie gadali w podnieceniu jeden przez drugiego. Coś się stało. Czyżby?...
Senator odgadł. Oto się wypełnia straszliwy realizm życia. Zdeptane są prawda, prawość, słuszność przez bezecną hecę. Zaszczuto jedynego człowieka, który mógł zbawić Francję, a jutro zażądają jego głowy. Opuszczą go wszyscy — niech czeka wyroku historji. Historja — ha-ha-ha — przecież zawsze będą o tem dwie historje. Zajęknie Francja, zlana krwią, zasypana gruzami, nowe setki tysięcy żołnierzy oddadzą życie za tę zbrodniczą farsę...
Już mu zabrano Evę, otoczyła ją przypochlebna, bezczelna gawiedź. Na twarzach jaśniała radość. Gdzieniegdzie tylko przebijało zdumienie, gdzie niegdzie, chyłkiem po kątach toczyły się gorączkowe, szybkie rozmowy, spory... Stare jejmoście, przekwitłe żony dygnitarzy, swawolne damy, których mężowie byli na froncie, rozwydrzone pannice — wszystko to miotało się i piszczało z uciechy, wykrzykując, wyplatając głupstwa i androny, niczem baby w sklepiku. Nie za bardzo inaczej rozumowali ludzie poważni. Trzy lata wojny wyjałowiły mózgi, przeżarły nerwy, odebrały pamięć — bo czyż nie dalej jak przed miesiącem, ci sami ludzie, w tym samym salonie...
Miotają się jak opętani, bo znaleźli cudowny