Strona:Żółty krzyż - T.I - Tajemnica Renu (Andrzej Strug).djvu/82

Ta strona została przepisana.

Eva wyjęła swój karnecik. Porucznik Percin zląkł się. — Nie, za nic nie przyjdzie. Nie chce się dręczyć, nie chce zgorzeć w palącem spojrzeniu tych oczu...
— Więc jutro — od piątej do siódmej będę wolna. Dobrze?
— Tak jest. Dziękuję pani.
— A zatem do widzenia. Na koniec jeszcze jedno pytanie — czy mnie można pokochać?
Porucznik już powstał. Milczał przez chwilę i unikając jej spojrzenia rzucił z bolesnem szyderstwem.
— Nie znam się na tem. Od czasu jak niemiecki „Flammenwerfer“ obdarł mi twarz ze skóry i wypalił mi oko, nigdy nie rozmawiam o miłości z żadną kobietą, tembardziej z panią. Jakżebym śmiał? Nie chcę być śmieszny, jako domniemany aspirant — ja — une gueule cassée, maszkara...
Zerwała się z krzesła tym właściwym tylko Evie Evard błyskawicznym podrzutem i stanęła w całej chwale swej urody, wyniosła, nakazująca, nieodparta pogromczyni i ciemiężycielka mężczyzn — baronowa Destalguèz z „Circe“.
— A wie pan co? Z tych wszystkich pięknych i znakomitych panów, którzy tu się kręcą... którzy mnie prześladują pochlebstwami i swemi bezwstydnemi spojrzeniami, gdzie tylko się pokażę... Cóż — powiem — stać mnie na to... pana jednegobym ucałowała... Panubym się gotowa oddać... Dlaczego