Strona:Żółty krzyż - T.I - Tajemnica Renu (Andrzej Strug).djvu/86

Ta strona została przepisana.

ją obraził. Nie poszła nawet na jego pogrzeb, zresztą nikt nie wiedział o nich ani o tych trzech dniach. To było jeszcze przed premjerą „Dziewczęcia z Montrouge“, od której zaczyna się jej sława... Nikogo nie kochała dłużej nad dwa tygodnie, budziła się z szaleństwa i zapominała odrazu. Napisał — Chciałem cię zastrzelić, ale ta kara będzie gorsza, do końca życia będzie cię prześladowało moje widmo. Nic podobnego! Co za manja wielkości w ubogim urzędniczku bankowym...
— Pani... Moja paniusiu!... Nie róbże pani takiego głupstwa!...
Ktoś ją ujął pod ramię twardą dłonią. Szarpnęła się, ale ten trzymał mocno. Był stary, siwobrody, nędznie odziany. Szczelnie zapięty w połataną kurteczkę kulił się z zimna, szyję miał okręconą grubym szalikiem, czerwonym jak i twarz starego, obrzękła, znamionująca zapamiętałego miłośnika ordinaire’u po dwadzieścia pięć centimów lirt. Oczy smutne i poczciwe patrzyły na nią z ojcowskim wyrzutem.
— Taka młoda i piękna... Taka bogata!... Co się stało? Mąż cię zdradził? Jeżeli tak, to jest oczywistym bałwanem i idjotą, więc zdradzaj go i ty!
— Ależ ja ani myślę się topić! Niech mnie pan puści!
— Każda tak gada, a popuść no ją tylko — zaraz hyc do wody. Proszę uważać, że woda teraz zimna. A jak pani raz skoczy, to naprawdę będzie