koniec. W takiej chwili się o tem zapomina — a to grunt. Ja to dobrze wiem.
— A pan się już kiedy topił?
— Ja?! Ani razu! Czyli, prawdę powiedziawszy, często wychodzę na most, żeby spróbować wody, ale... Ale, jak się powiedziało — jeszcze ani razu!...
— To i dzisiaj też pan przyszedł próbować?
— Również i dzisiaj, szanowna pani. Mówię prawdę, zrównane są nasze losy. Jednakowa ta Sekwana dla bogactwa i dla nędzy. I dla tego, który się topi z nieszczęścia, jak i dla tego, który to robi dla byle głupstwa. Niech no pani zaraz odejdzie od barjery!
Eva wydarła mu się i odepchnęła go, aż stary zatoczył się i byłby upadł, gdyby się nie złapał za balustradę.
— Oho... Oho... Mocnaś pani w ręku... Oho... Ale ja panią skądścić znam...
— Co panu jest? Ma pan jakie wielkie zmartwienie? Czy poprostu z biedy?
— I jedno, i drugie, a napewno znalazłoby się i trzecie. Może nawet i coś czwartego... O, moja pani!
Stary zaczął opowiadać, gadał szybko, natarczywie, śpieszył się, połykał słowa. Pomagał sobie rozwichrzonemi gestami, które stale opóźniały się i wikłały wyrazistość słów. Zaczynał zbyt głośno, z przesadą i wnet przechodził w zająkliwe bełkotanie. Przestępował z nogi na nogę i zataczał się we
Strona:Żółty krzyż - T.I - Tajemnica Renu (Andrzej Strug).djvu/87
Ta strona została przepisana.