Strona:Żółty krzyż - T.I - Tajemnica Renu (Andrzej Strug).djvu/92

Ta strona została przepisana.
III

...Wydarłszy się nareszcie z ciężkiego koszmaru lejtenant baron von Tebben-Gerth spoczywał przez chwilę wyczerpany, zlany potem, z pustką w głowie i niepewny, gdzie się znajduje. Pierwsze, co spostrzegł w półświetle słabej lampki, był to portret cesarza. Władca uśmiechał się do niego ze złotej ramy poczciwie, jowjalnie, po koleżeńsku. Ten uśmiech rósł, rozszerzał się, wreszcie przekroczył ramy portretu, rozpostarł się na całą ścianę i ogromne oblicze cesarskie ożyło. Głowa w hełmie ukształtowała się w potężną bryłę, ciemne oczy nabrały blasku, sięgły wdal. Widziały wszystko.
Cokolwiek czynił, gdziekolwiek zwyciężał i ginął żołnierz niemiecki, na wszystkich teatrach wojny, w trzech częściach świata, na lądzie, na morzu, w powietrzu... Czy pod ziemią kuje podkop pod pozycją nieprzyjaciela, czy nurza się pod wodą zatrzaśnięty w stalowej łodzi... Jakiegokolwiek był on szczepu germańskiego, gdziekolwiek w obcej ziemi spoczywał jego trup — o każdym wiedziały te oczy i pamiętały o każdym. Wszystkie troski walczącego narodu wyryły się w brózdach na tem niezmiernem