czole, pisał się na niem głód i chłód tej nadchodzącej czwartej zimy i znękanie wojną i żałobą — ale uśmiech cesarski górował ponad wiedzą o cierpieniach i klęskach. W nim było męstwo wielkiego plemienia ziemi, w nim jaśniała wola do zwycięstwa. Sześćdziesiąt miljonów ludzi patrzy w ten uśmiech i krzepi się. Póki uśmiecha się pogodą twarz cesarza, wszystko przetrwa i cudów dokona niezwalczony naród niemiecki.
Jakże uwielbiał to oblicze lejtenant baron von Tebben-Gerth! Kochał je jako żołnierz, kochał je jako syn starego rodu, wiedząc, że w cesarstwie niemieckiem zachowa się wiernie przyrodzony ład świata. I w chwilach zwątpienia w niem szukał otuchy i wiary. Był to jego obraz święty, miał go zawsze ze sobą, w duszy i przed oczami, posiadał go od półtora roku, gdy wraz z żelaznym krzyżem I klasy otrzymał był fotografję z rąk cesarza z laskawemi paru słowy i z podpisem — Wilhelm II. R.
Nagle uśmiech znikł. Oczy rozszerzały się w zdumieniu, źrenice załatały w popłochu. Twarz cesarza skurczyła się, zmalała, stała się biedna, strapiona. Wyjrzał z niej strach. Opadły dumne wąsy, usta roztworzyły się jak do krzyku. Strach rozlewał się po twarzy jak powódź, zapanował na niej i zaskrzepł. Kołem stanęły przerażone oczy... Jeszcze chwila i usta podkuliły się, policzki rozszerzyły się i rozmiękły — cesarz rozpłakał się bezradnie i zabawnie, jak małe dziecko.
Jasnem się stało to, co było zakryte, albowiem
Strona:Żółty krzyż - T.I - Tajemnica Renu (Andrzej Strug).djvu/93
Ta strona została przepisana.