Strona:Żółty krzyż - T.I - Tajemnica Renu (Andrzej Strug).djvu/98

Ta strona została przepisana.

w czwartym roku wojny!.... Już nie mogę jak dawniej, Bóg widzi, że nie mogę.
Tłumaczył jej jak dziecku, jak dziecko dziecku, że na te dwa dni do powrotu zabrakło mu woli i myśli, i życia, a trzebaż przeprowadzić statek przez pola minowe, a przedtem, któż wie, co się może nadarzyć po drodze? Na jego głowie najcenniejszy skarb narodu — łódź podwodna, która jedna złamać zdoła Anglję, a ileż ich ginie teraz i na dwie stracone zaledwie jedna przybywa nowa... Na jego głowie dwudziestu ośmiu dzielnych ludzi zaprawionych w walce, każdy z nich stanie za dwudziestu, a gdy ci zginą, już nikt ich nie zastąpi. Trzebaż mieć jasność myśli i wolę, i odwagę, i szybką, błyskawiczną gotowość do decyzji... Skądże ja mam to wziąć i jak? Ty najdroższa...
Już dochodzi do zamulonych, stężałych zwojów mózgu pierwsze tchnienie czarodziejskiej trucizny, wraca życie. Powstaje z martwych człowiek, powalony przez potworny trud. Lejtenant baron von Tebben-Gerth przywdziewa kurtę skórzaną, kaptur, pogwizduje sobie i jak obudzony ze snu zapomina i już nie wie, czem był dopiero przed chwilą.
Gdy wyjrzał na świat owiał go zimny wicher i na powitanie odrazu chlusnął weń spieniony grzebień fali. Wezwał przez tubę bocmana, odesłał na dół oficera nawigacyjnego.
— Idź, odpocznij trochę, Fred, bo walimy na tego Holendra.
Fred Hasshagen, zsiniały, nikły, czarnooki czło-