Oczywiście nie pomieścił tu Słowacki wszystkich możliwych w tym względzie idei; ale był to szkic, który możnaby przedziwnie rozsnuć i rozwinąć w każdym niemal oddzielnym szczególe, dodając inne przez poetę niedotknięte.
Jeżeli Słowacki złączył Święto matek z poświęceniem wody, to zapewne nie uczynił tego bez powodu. — Starożytna bogini Chrobatów, Wanda, jakkolwiek nie była matką była jednak wielkim duchem, wcieleniem ofiary i przez dobrowolne rzucenie się w otchłań wody poślubiła nieśmiertelność. Jej więc przystoi być patronką matek, które dla swego narodu pragną wielkich duchów — a z nią uczczony ma być żywioł, który ją uświęcił. Święto wody jest zatem logicznem dopełnieniem modlitwy o geniusz: woda jest to żywioł, w którym dusza wykąpana oczyszcza się od pragnień niskich i znikomych — i jakby przez chrzest uzyskuje kryształową przejrzystość. Tak wykrysztalona dusza może wielkości pożądać. Rozumiał bowiem Słowacki jedną prawdę głęboką: nie o byt, ale o wielkość walczą narody. Rozumiał on, że Polsce nie grozi zagłada bytu, ale zagłada wielkości. Potępiał Mochnackiego za to, że poruszył kwestyę: być czy nie być! Takie pytanie dla Polaka istnieć nie może: naród jest i będzie; ale jest inne wielkie pytanie: jaki to będzie naród. Tragizm położenia Polski na tem polega, że naród wielki staje się narodem małym. Przeciw tej małości, która może od zagłady jest straszniejszą, walczył poeta i dał narodowi naukę O potrzebie idei — wykazał, że, aby naród rozwijał się w całej pełni, konieczną jest dlań ideja przewodnia, jakby oś, koło którejby wszystkie myśli tego narodu
Strona:Życie dwutygodnik. Rok III (1899) wybór.djvu/33
Ta strona została uwierzytelniona.