O wargo, pełna śmiechu i swywoli,
Żmijo zwinięta, żyjąca mem łonem:
Gryź mię, by pamięć, co kiedyś zaboli
Nie gryzła w sercu przez ciebie gryzionem!
Bo pierś mi słodko drga pod tem kąsaniem,
Powieki moje wilgotnieją, gorą:
Ach, syć, rozkoszą napełniaj mię, zanim
Rozpaczą piersi me wzbiorą!
Wczoraj pochwytne, jutro niedojrzane,
Choć dzisiaj od nich bledną ust karminy:
Ach, były, będą, są niewyczerpane —
Bole, co gryzą — i drwią nie na drwiny!
Wzgardzone życie, miłość najgorętsza —
Jakże bezpłodnie rani nas i pieści,
O ty najmędrsza śród niewiast, najmędrsza —
O nasza pani boleści!
Któż tą mądrością spromienił ci lico,
Jakie marzenie w twoją krew się wżarło?
Mów, czy ty byłaś czystą i dziewicą,
Gdy pierwsze żądze paliły ci gardło
Jakiegoż kwiatu był ten pąk koroną,
Co wszystkim zsyła swą woń i uśmiechy?
Jakież karmiło cię mleko i łono,
Jakie poczęły cię grzechy?