na słowach Chrystusa „co Bóg złączył, tego człowiek nie powinien rozdzielać“. Pięknie to dźwięczy przy istotnem złączeniu wedle woli Boga-miłości, lecz obecnie taki związek, zwłaszcza w najludniejszych środowiskach rzekomo „cywilizowanej Europy“, należy wprost do wyjątków. Najczęściej para ludzi zaprzęga się do jednego wozu nie dlatego, żeby go ciągnąć szczerze wspólnemi siłami, lecz z jednej strony przez żądzę uciech, z drugiej przez nieświadomość; z obu stron — przez samolubne widoki!
Tymczasem miłość żyje więcej tem co daje, niż tem co bierze. A w takich małżeństwach obie strony spodziewają się zysku i to nie dla duszy ale wprost dla zmysłów. Zachodzi pomyłka w rachubie, zkąd wynikają zobopólne zgryzoty, niesmak, wyrzuty — ciężkie kajdany — „nieszczęście“! Bo i gdzież tu czystość, samozaparcie — miłość wedle Boga?!...
Niechaj więc zastanowią się nad tem przedewszystkiem rodzice, od których najczęściej pochodzą te błędne rachuby, nietylko pomimo, lecz nawet najczęściej wbrew woli kojarzonej młodzieży. Świadczy o tem dostatecznie już same powieściopisarstwo, któremu od lat 200 służy za tło niezmienne: opór rodzin łączeniu się dwojga kochanków.
Zapewne, dzieje się to nie w złym celu; owszem takie rodziny zwykle pragną usilnie „zapewnić szczęście“ swych młodych „niedoświadczonych“ odrostków, ale dla osiągnięcia takiego celu potrzeba odpowiednich środków.
Tymczasem cóż może być smutniejszego nad zaślepienie zbyt doświadczonej matki, która namawia swą córkę do „rozsądnego“ zamążpójścia
Strona:Życie płciowe i jego znaczenie.djvu/153
Ta strona została skorygowana.