ona nader prosta a kto wie, czy nie obudzi wspomnień u niejednej czytelniczki?
Wyszła za mąż przed dwunastu laty za kupca, wcale niezłego chłopca. Interesy ich szły pomyślnie, dzięki żonie, która lepiej się na nich rozumiała od męża i która wzięła na się sporą część trudów, trosk i kłopotów. Ze swoją ruchliwością i zręcznością byłaby ona pobierała ładną pensyę, gdyby była zwykłą płatną buchalterką czy dyrektorką firmy. Naturalnie, jako żona właściciela nie otrzymywała nic. Nie miała nigdy, i nie będzie miała ani jednego grosza dla siebie, którym by mogła swobodnie rozporządzać; we wszystkich kwestyach pieniężnych zawisła od woli małżonka. Ta zależność „ekonomiczna“ daje się jej dotkliwie we znaki. Myśli, że ponieważ wiele pracowała i ponieważ ma prawo, skromną fortunę, jakiej się dorobili w ciągu lat, uważać za swoje dzieło, byłoby też rzeczą słuszną, gdyby na to zwrócono uwagę i żeby nie była tak ze wszystkiem zależną materyalnie. Spokój jej zyskałby na tem, powaga jej w rodzinie urosła.
Napróżno przedstawilibyśmy jej, iż to znaczy tyle co przewrót w małżeństwie, którego cel i zadanie polega przecież na zespoleniu ściśle i nierozerwalnie interesów obojga małżonków. Odpowie nam ona na to, a raczej Mona Caird odpowie nam za nią, iż właśnie chodzi o przewrót w małżeństwie; iż jest niesprawiedliwością i okrucieństwem skazywać jedną połowę ludzkości na taką drobiazgową zawisłość od widzimisię drugiej połowy; iż „kobieta przyszłości“ nie chce tego cierpieć dłużej i iż jest zdecydowana wywalczyć niezależność ekonomiczną płci swojej.
Strona:Życie tygodnik Rok II (1898) wybór.djvu/111
Ta strona została uwierzytelniona.