ność przynajmniej tak samo jak w przyjaźni. To jest podstawą istotną małżeństwa: miłość może dodać do tego to, co się jej podoba, ale obejść się bez tego żadną miarą nie można: inaczej małżeństwo takie nie może być trwałe i na trwałość nawet nie zasługuje. Stosunek ludzki godny tej nazwy nie może się opierać na wzajemnej pogardzie wolności osobistej“.
Nowożytnej kobiecie nie wystarcza legalne zniszczenie przeszłości; przeszłość musi być zniszczona także moralnie przez zniszczenie pojęć, które „przemoc męska w brutalności swego egoizmu narzuciła naiwności kobiecej w interesie swoich rozkoszy“. Tutaj znowu trafimy w sedno, jeżeli weźmiemy za przykład kobietę Mony Caird.
W dwunastoletniem pożyciu małżeńskiem miała sześcioro dzieci, a to ciągłe macierzyństwo zniszczyło jej zdrowie. Zestarzała się przed czasem; jest zużyta, wyniszczona, zgnębiona fizycznie i moralnie, boi się nowej ciąży — ale co do tej sprawy nie ma głosu. Mężowie ułożyli się raz na zawsze, że żona nie będzie miała głosu co do przedmiotu, którego nie można tu rozwijać ze względu na jego delikatność — a to właśnie oburza mnóstwo Angielek. Nie chcą być niewolnicami i służyć swojem ciałem; nie chcą być narzędziami rozkoszy, to zbyt upokarzające: „Zanim kobieta staje się żoną i matką, powiada Jean Paul, jest przedewszystkiem istotą ludzką“. Powieści i pamflety, artykuły dziennikarskie pełne są tych okrzyków grozy i rozpaczy, pełne tych samych narzekań na ojców i matki, którzy nie oświecili córek swoich, którzy nie wytłomaczyli im „znaczenia małżeństwa“.
Strona:Życie tygodnik Rok II (1898) wybór.djvu/113
Ta strona została uwierzytelniona.