Strona:Życie tygodnik Rok II (1898) wybór.djvu/192

Ta strona została uwierzytelniona.
III.

Chłop na łany wyszedł z kosą... istna śmierć!
Istny szkielet, chylący się pośród zbóż...
Stanął... patrzy... kiwa głową: »Któż wie, któż,
Czyli z korca wysianego zbiorę ćwierć?...«

»Nie usiecze — owies mały — liche źdźbła...«
Prasnął kosą, aże brzękła, rzucił sierp:
»Dał ci Pan Bóg marne życie... a ty cierp!«
Zęby zaciął — na powieki trysła łza...

I potoczył łzawem okiem w ciemną dal:
»Przyjdzie zczeznąć... Ha! no darmo... to i cóż?
O mnie mniejsza — ino dzieci, dzieci żal!«

I do serca pchał się gwałtem dziwny lęk —
I poleciał niesłyszany, cichy jęk
Po ugorach i po szarych łanach zbóż...

Niedźwiedź 1898. Władysław Orkan