Strona:Życie tygodnik Rok II (1898) wybór.djvu/199

Ta strona została uwierzytelniona.

Niosą szeregi rączych sług
Na czar dla oczu — ust!

Co jedno z trunków, z jadła, zbóż,
Ten cudny rodzi kraj,
Co wina ma z za sinych mórz
Na stół królowi daj!

— Panowie szlachta — hejże — wy —
Czy nikt nie trąca kruż?
Na cześć mą któż, wallijskie psy,
Podniesie kielich, któż?

Widzę tu jadła — trunku moc,
Djabelstwo chytrych sztuk,
Lecz w każdym z was piekielna noc
I w każdym z was mój wróg.

Panowie szlachta — nędzne psy,
Gdzież wiwat dla Ethwarda,
Niechaj mi pieśń pochwalna brzmi,
Sprowadzić mi tu barda!

W zdumieniu patrzy każdy gość,
A w pulsach tętni krew,
Na twarzach błyska blada złość
I purpurowy gniew.

Zamiera dech, owłada strach,
Na ustach milknie żart...
Jak gołąb siwy naraz w drzwiach
Jawi się stary bard.