w futerale, zegarek w futerale zamszowym szarym, a gdy wyjmował scyzoryk, aby zatemperować ołówek — to i scyzoryk miał w futeraliku, i twarz zdawało się także nosi w futerale, gdyż ją wiecznie chował w podniesiony kołnierz od palta. Nosił ciemne okulary, koszulkę trykotową, uszy zatykał watą a wsiadając do doróżki, niezmiennie wydawał dyspozycye podniesienia budy. Słowem ten człowiek okazywał konsekwentne i niezachwiane dążenie do otoczenia się jakąś błonką, do stworzenia sobie rodzaju futerału, któryby go izolował, zabezpieczył od działań zewnętrznych. Rzeczywistość drażniła go, straszyła, utrzymywała w ciągłej bojaźni i być może dlatego, aby umotywować tę swoją bojaźliwość wiecznie chwalił to co już było, lub czego nigdy nie było, a języki starożytne, które wykładał, były dlań w istocie rzeczy tak samo kaloszami i parasolem, dokąd się skrywał od życia realnego.
— O jakże dźwięcznym, jakże pięknym jest język grecki, mówił ze słodkim wyrazem twarzy; następnie przymróżał oczy, podnosił palce i wymawiał: Antropos.
I myśli swe starał się Bielibow także pochować do futerałów, Dla niego były jasnemi tylko rozporządzenia i artykuły w gazetach, w których cokolwiek zakazywano. Gdy cyrkularz zakazywał uczniom wychodzić po dziewiątej na ulicę, albo gdy artykuł zakazywał miłości cielesnej — to ten fakt był dla niego jasny, zdecydowany; — nie wolno i basta.
W akceptacyi, przyzwoleniu odczuwał zawsze jakiś pierwiastek wątpliwy, coś niedopowiedzianego, niezdrowego. Gdy w mieście zezwolono urządzić teatr amatorski, albo czytelnię lub choćby kawiarnię, to on kiwał głową i cicho rozumował:
— Naturalnie, że to niby ładnie — ale żeby to tylko z tego co nie wypadło.
Wszystko, co naruszało paragraf, odstępowało od reguły, przyprowadzało go do rozpaczy, znękania, choćby to nic nie miało z nim wspólnego. Jeżeli ktoś z kolegów spóźnił się na nabożeństwo, albo rozeszła się pogłoska o awanturach gimnazyalistów, albo gdy zobaczono damę klasową późno wieczorem z oficerem, to nasz Bielibow drżał cały, aby też Broń Boże, co z tego
Strona:Życie tygodnik Rok II (1898) wybór.djvu/209
Ta strona została uwierzytelniona.