Strona:Życie tygodnik Rok II (1898) wybór.djvu/231

Ta strona została uwierzytelniona.

Tak doszła do słodkiej, cudownej świadomości, że jest w niej niezmierna, boska potęga, tryskająca jakby złocistymi promieniami na zimnych, ukrytych w cieniu ludzi, niosąca światło i ciepło z mysteryi własnych systemów słonecznych.
I poznała, że ta potęga płynie jak elektryczność świata z jasnej fali jej włosów, płynie z jej niebiesko­‑szarych ócz, płynie z pary jej wspaniałych piersi, z jej białych rąk, z jej lśniących jedwabnych szat.
I żyła, odkąd zaczęła żyć, jak wielkie boginie — — z ukochania! Żyła śpiewem uwielbiających ją ludzi, skargami zwilżonych ócz, psalmami upojonych serc, dymem kadzideł i wieńcami, żyła płomieniami, modłami, słowem miłości i zniszczeniem. Przyjmowała wdzięcznie, co jej przynoszono, i dawała uśmiechy. Tak rosła, dając ciepło i światło z mysteryi własnych systemów słonecznych, szafując łagodne promienie wiosenne i gwałtowne żary letnie, to znowu kryjąc się pod słońce zimowe. Raz śmiejąc się powiedziała o panach: »Moje ziemie!« Raz powiedziała: »Znam tylko jednego szczęśliwego człowieka; moją starą posługaczkę w kąpieli. Może mnie oglądać w całej wspaniałości!«
Innym razem, w pływalni, zawołała z kabiny, śmiejąc się: »Moje panie, która chce na mnie patrzeć, zapłaci tylko koronę. Pieniądze dostanie biedna Marya«. I wiele dziewcząt poszło i zapłaciło koronę. Tylko jedna nie przyszła. A Kytheréa rzekła do niej: »Czemu nie przyszłaś, Stefanio, patrzeć na moją wspaniałość?«
»Inne«, odpowiedziała Stefania, »przyszły nie po to, aby podziwiać twą wspaniałość, lecz aby znaleść błąd w tobie. Ja zaś wiem, że jesteś bez błędu. Bo tylko ten, kto jest bez błędu, traci poczucie wstydu i ma swobodę greckiej nagości, Anito!«