Tak czytała Elli. Jak dziecko, choć była wielka, w piersiach szeroka i rozkwitła jak biała róża...
...»Z Lesbos. Nawet wzrokiem się całowali i usychała woda w strumyku. Kochali się w swoich cieniach, w śladach stóp swoich«...
Cicho na jeziorze... i w powietrzu. Trzymaliśmy się za ręce, i położyłem głowę na jej kolanach, żeby lepiej słyszeć... Jakbym leżał na ciepłej ziemi po deszczu. Słyszałem jak brzęczą muchy i jak Anusia pierze bieliznę.
Woda podnosiła łódkę. Uczułem, Jak Elli ściska kolana. Głowę schyliła wtył, a włosy pływały na dole jak wodne lilje...
Była biała, kiedy mi spojrzała w oczy. Cofnęła się przedemną, choć jeszcze nie tknąłem jej ciała... Wtedy dopiero objąłem ją wpół...
Zaczęła wołać na pomoc... Ręce mi drżały i wiedziałem, że woła na próżno...
— Anusiu?...
Zaszeleściały liście nad brzegiem.
— Anusiu?...
Lekki plusk w wodzie... Coraz bliżej i bliżej... Potem czułem, że Anusia stoi już koło nas. Płakała cichutko, jakby brzęczała drobna muszka...
Spojrzałem na nią — Cofnęła się i uciekła.
Reszty nie wiem, bo od czasu jak...
Wiedziałem, że będzie burza.
Leżałem w trawie i patrzyłem się w niebo. Myślałem sobie: Oto leżę na dnie jeziora, a niebo w górze, to zwierciadło wody, jaskółki w powietrzu, to sre-