Ta strona została uwierzytelniona.
na skałach! Od płonącego rubinu, do łagodnie subtelnych żółtych i białych odcieni. A cóż dopiero mieniące się snopy światła u zorzy północnej na niebie zimowem! Więcej zmatowane, ale dziwnie łagodne w rysunku, pełne niepokoju i wiecznie mieniące się. A potem tyle innych cudów natury! Te miliony morskich ptaków; wędrowne ławice ryb kilkumilowej długości! Te prostopadłe ściany skał, wznoszące się prosto z morza! I góry tu całkiem inne, a Atlantyk pluszczy u ich stóp.
W ślad za tem wyobrażenia tutejszych ludzi są równie bezmierne i niezwykłe. Ich sagi i baśnie brzmią tak, jak gdyby ktoś piętrzył jedną ziemię na drugą, a góry lodowe z bieguny przybiegały tutaj jako tanecznice. Śmiech cię zbiera. Posłuchaj tylko tych podań; pomów raz z tymi ludźmi, a pojmiesz, dlaczego proboszcz Adolf Sang jest człowiekiem po ich myśli. Przyszedł tu z wielkim majątkiem i oddał im prawie wszystko. Tak być powinno, to było ich pojęcie chrześciaństwa! Przyjdzie do jakiego chorego biedaka gdzieś o kilka mil stąd i pomodli się, to i ich serca otwierają się na oścież i światłość pada na nie! — Widzą go nieraz na morzu w czasie najstraszniejszej burzy; sam, całkiem sam w małej łodzi; czasem ma przy sobie jedno dziecko albo oboje; brał je ze sobą już od siódmego roku życia! Uczyni cud i znowu dalej do jakiej chaty rybackiej. Oni oczekują tego odeń. Co więcej! Gdybym go była nie hamowała cokolwiek, to nie mielibyśmy dzisiaj z czego żyć, i on sam i jego dzieci — nie mówiąc już o mnie; bo ja się liczę na końcu.
Anna. Więc nie udało ci się go powstrzymać?
Klara. Tak się zdaje. W rzeczywistości jednak tak. Wszelkie przedstawienia i tłómaczenia nic tu nie pomagają. Musiałam zawsze coś nowego zmyślić — za każdym razem coś nowego, boby zauważył. Czasem aż rozpacz bierze.
Anna. Zmyślić, powiadasz?
(C. d. n.).