Ta strona została uwierzytelniona.
cię ciągle, bez przerwy, na myśli. Twoje oddanie się mnie wypływa zupełnie z twej istoty, z twej natury, z twej woli a nie z czego innego. A żeś umiała przytem zachować całą swą szczerość i prawdę wewnętrzną — z tego jestem dumny.
Ale kiedy pomyślę, żeś ty — bez takiej wiary jak moja — całe swoje życie poświęciła dla mnie —
Klara. Adolfie!
Sang. O nie mów, proszę cię. — Teraz mnie mówić wypada. — Ach to coś uczyniła, jakież to wielkie. My inni, my dajemy naszą wiarę, ale ty oddałaś własne życie! Jak wielkiem musi być twoje zaufanie do mnie! Jak ja cię kocham, jak ja cię bardzo kocham!
Za każdym razem, kiedyś się lękała mojego oddania się dla służby bożej, albo kiedyś dbała o przyszłość naszych dzieci i nawet ani nie brałaś tego pod rozwagę, co czynisz — to ja wiem, brakło ci już sił do wytrwania.
Klara. Tak, brakło mi sił.
Sang. Moja w tem wina. Nie umiałem cię oszczędzać.
Klara. Adolfie!
Sang. O, wiem ja dobrze, co mówię..
Poświęcałaś się niejako po kawałku. I to nie z wiary, nie w nadziei nagrody tu albo tam: — nie, jedynie tylko z miłości. O, jak ja cię kocham!
Dziś właśnie chciałem ci to wszystko powiedzieć. Gdyby Anna nie była wyszła, byłbym ją prosił, aby mię na chwilę zostawiła z tobą sam na sam.
Dzięki ci! Dziś twój wielki dzień. Zaraz nadejdą dzieci.
— O pozwól, niech cię pocałuję, jak w pierwszym naszym dniu.