schylała się do małego Muca i poprawiała mu spodeńki, które i tak były w porządku.
Muc zaczął tłómaczyć i pokazywać niańce różne ładne rzeczy.
— Widzis Lina... to ptasek...
— Widzę.
— Widzis Lina... to taki maleńki ptasek.
— Maleńki ptaszek.
Stanęli koło długiej rury z gutaperchy. Muc otworzył szeroko oczy.
— A co to jest... Lina?
— Tem się podlewa kwiaty.
Wtedy Muc zaczął tłómaczyć:
— Widzis Lina... tem się podlewa kwiaty.
Lina była zmęczona wiosną i czekała na ławkę. Na wielkim placu, gdzie stały białe figury było naokoło dużo ławek, ale były tam także inne niańki i dzieci, a Lina nie lubiała tego, bo się bała żołnierzy.
Tylko Muc płakał i napierał się, żeby pójść do dzieci, bo miały obręcze i także taką żabę, co się nakręca.
Ale Lina odkryła pod parkanem zieloną niską ławkę, na której nikt nie siedział.
Muc przestał płakać, bo zobaczył gąsienicę
Strona:Życie tygodnik Rok II (1898) wybór.djvu/72
Ta strona została uwierzytelniona.