Strona:Życie tygodnik Rok II (1898) wybór.djvu/93

Ta strona została uwierzytelniona.
Fryderyk. Proszę mi darować, ale... ja tego nie znam — to mi jest zupełnie obce. Jeżeli idę kiedy do teatru, wówczas wybieram jakąś poważną, rzeczywiście dobrą sztukę. Naprzykład...
Rita. Naprzykład?
Fryderyk. Taką jak, dajmy na to, „Gniazdo rodzinne“ Sudermana.
Rita. Aha!
Fryderyk. I muszę przyznać, że mię ta sztuka rzeczywiście bardzo wzruszyła.
Rita. Aha! Rozumiem. Zaraz pomyślałeś sobie: moglibyśmy taką komedyę odegrać w Rudolfsztadzie? — Nic z tego, mój synku, ta rola nie dla mnie.
Fryderyk. O, tylko nie ten ton, Erno, bardzo proszę... nie mogę go znieść, przedewszystkiem nie w twoich ustach.
Rita (zdumiona). Co za ton?
Fryderyk. Ten szyderczy, zimny, bezlitośny... Erno! Nie utrudniaj mi położenia. — Widzisz, kiedy nareszcie doszedłem do tego, że to ty jesteś tą sławną Reverą... dowiedziałem się o tem po długiem szukaniu przez biuro wywiadowcze w Berlinie — wówczas w pierwszej chwili owładnęło mną uczucie wielkiego przerażenia — myślałem nawet poniechać wszelkich dalszych kroków. Byłem pewny, że żyjesz w pomyślnych... jak teraz widzę, nawet świetnych stosunkach, a z drugiej strony obawiałem się, czy nie stałaś się dla tego świata, w którym ja żyję, tak obcą, że kto wie, czy