Strona:Życie tygodnik Rok II (1898) wybór.djvu/97

Ta strona została uwierzytelniona.
Rita. A jednak tymczasem zaszło bardzo wiele.
Fryderyk. Ach, Erna, nie miejże mię za takiego filistra. W gruncie rzeczy jestem zupełnie pozbawiony jego przesądów. W istocie. Znam życie. Nie wymagam tego od ciebie, aby taka karyera, jaką masz za sobą, nie miała zupełnie...
Rita. Hm?
Fryderyk. Zupełnie... żadnej skazy...
Rita. Bardzo to słuszne z twojej strony.
Fryderyk. Według mego mniemania, wszystko, co zaszło w tych czterech latach, leży poza nami, nie obchodzi mię wcale, i ciebie również nie powinno więcej obchodzić — Rita Rerera znikła — Erna Hattenbach wraca do swojej familii!
Rita. Hm, tak... no, ale, cóż dalej? Już cię raz o to pytałam.
Fryderyk. Ach Erno! Czy mię nie rozumiesz? Czyż możesz mieć coś innego na myśli, jak... Przecież potem, naturalnie, ożenię się z tobą.
Rita (Patrzy nań zdumiona).
Fryderyk. Ależ to się rozumie samo przez się. Pocóżbym cię zresztą wyszukiwał? Poco przychodziłbym tutaj? (Rozdrażniony). Nie róbże takiej dzikiej miny!
Rita (patrzy nań ciągle nieruchomo). „Naturalnie — ożenię się z tobą“. To szczególne. (Zwraca się z krzesłem, na którem siedzi, do otwartego pianina, gra i śpiewa):

Farilon, farila, farilette.