Strona:Życie tygodnik Rok II (1898) wybór.djvu/98

Ta strona została uwierzytelniona.
Fryderyk. Erno! Nie męcz mię tak!
Rita. Męczyć! Nie. To byłoby niesłusznie. Dobry z ciebie człowiek... pocałuj mię. (Wstaje).
Fryderyk (obejmuje ją i całuje). Erna! — Jesteś jeszcze piękniejszą, niż przedtem! O wiele piękniejszą... Ale teraz chodź ze mną! Nie traćmy ani chwili czasu! (Odsuwa ją lekko od siebie, kiedy chce oprzeć głowę na jego ramieniu). Chodź! Porzuć to wszystko, tak jak stoi... Uciekajmy w cwał i... — ty płaczesz?
Rita (opanowując się, żywo). Ach, głupstwo! Rita Revera nie płacze. Ona się śmieje (śmieje się wymuszenie).
Fryderyk. Erna! nie tykaj tego imienia! Nie chcę go więcej słyszeć.
Rita (z rozmysłem, głośno). Że ty „nie chcesz!“ — Zechciej jednak, zechciej, mój mały figlarzu. — Przychodzisz tutaj i sądzisz, że swojem sercem, pełnem uczuć, zmienisz to, co zrobiło ze mnie życie i lata ciężko przebyte. To zabawne! Nazywam się Revera i nie wyjdę za żadnego kupca z Rudolfsztadu.
Fryderyk. Jakto?! Wahasz się jeszcze?