Strona:Życie tygodnik Rok I (1897) - Wybór.djvu/17

Ta strona została przepisana.

Chłopak nic nie odpowiedział, siadł na ławie przy oknie, wydobył z kieszeni kapciuch, nałożył fajeczkę, zapalił, i ciągnąc powoli dymek, patrzał, jak słońce wypija srebrne chmurki na niebie...
Świąteczna cisza panowała w wiosce, cisza skwarnego południa. Listki koraliny stały nieruchome, żar panował — zdawało się, że było jedno słońce na niebie i jedna ziemia na świecie, obejmujące się w gorącym pocałunku.
Jędrzej wyciągnął nogi, głowę ukrył w cieniu, padającym z okapu chałupy. Granatowy kontusik rozpiął, białe rękawy koszuli pociągnął i czekał. Cierpliwość była jego siłą, nią wojował i z nią szedł przez życie. Cierpliwość była jego cnotą, chociaż czarne mu ślepia świeciły, a z poza koszuli rysowały się żelazne muszkuły rąk. Mówiono, że Jędrek jest najsilniejszy w całej wsi, lecz moc kryje w sobie, woli ustąpić, jak ją pokazywać i dlatego ludzie się go nie boją i niewiele o nim trzymają, zwyczajnie jak ludzie, których uczy moresu pięść podniesiona w górę. Jędrek nie podnosi pięści, łagodny, spokojny i dobry, lubi zgodę i ciszę, w której się w tej chwili rozkoszował.