Strona:Życie tygodnik Rok I (1897) - Wybór.djvu/18

Ta strona została przepisana.

Spojrzał w okno i odsunął się — Wikta kładła chusteczkę na głowę. Drzwi zaskrzypiały, strojna jak malowanie, jak bławat z makiem w pszenicy, stanęła na ścieżce i rada z siebie, z swej piękności, czując, jak wielkie robi na chłopaku wrażenie, zaśmiała się...
— Czemu nie idziesz sam? — odezwała się, ściągając brwi.
Jędrek się zerwał, poprawił żupanika i odpowiedział:
— Aleś się stroiła, no i wystroiła.
— Ale nie do ciebie.
— Wiem, ale i ja mam ślepia, wolno mi patrzeć i lubować się.
— Lubuj się koraliną, a nie mną.
— Lubuję się całem światem, a że i ty Wiktuś na nim żyjesz, lubuję się i tobą, gdy stajesz jako kwiat strojna! Zabaczyłaś se książki od nabożeństwa, a ludzie powiedzieliby, żeś czytać zapomniała...
— Bez ciebie — zawołała Wikta i wpadła do izby.
Poszli — Wikta naprzód, Jędrek za nią. Biała chustka w szkarłatne, wielkie róże okrywała ramiona dziewczyny. Z poza rzuconej na