Strona:Życie tygodnik Rok I (1897) - Wybór.djvu/53

Ta strona została przepisana.

dzo nieszczęśliwą, opuszczoną przez wszystkich, przez cały świat.
— Zginąć mi, rzucić się do wody, spalić się na popiół, niech nic po mnie nie zostanie. Może panicz zapłacze, a Jędrek wtedy dopiero będzie sobie włosy rwał i żałował, że ją rzucił jak psa i uciekł od niej. Jędrkowi nie daruje, na złość chciałaby zejść z tego świata i pokazać, jak bez niej będzie mu smutno i ponuro, że sobie rady nie da i miejsca nie znajdzie.
Z rozpaczy snuła coraz czarniejsze obrazy, nareszcie zmęczona i wyczerpana — zasnęła. Zbudził ją głos Zośki, wołający do doju. Nie było rady, musiała się przebrać, wziąć skopiec, pójść do stajni i doić krowy. Było ich dwie, Zośka zagniatała zacierkę do mleka na wieczerze. Przy pracy rozpacz odleciała na błonia, zajrzała do dworu, a potem do chaty Maryny, gdzie Jędrek grał na harmonii, a dziewczęta śmiały się i tańczyły.

II.

Po świecie nastały dni pracy. Przy okopywaniu ziemniaków dobrze się trzeba przyłożyć, aby ziemie w około krzaka do głębi wzruszyć.