Ta strona została przepisana.
Jest potwór, który codzień mi w oczy zagląda
I olbrzymie swe łapy na ramiona kładzie,
I zatapia mnie w włosów brunatnej kaskadzie,
I przyczaja się, tuli, drży i pieszczot żąda...
Pod moją drobną dłonią pierś potworna jęczy,
I widzę, jak tęsknota rwie ten łeb kosmaty —
W żyłach gra mu szum lasów słyszany przed laty,
W ślepiach słońce zwrotników lśni kroplami tęczy...
On płacze!... Jednak jeszcze dziś tą czarną wargą
Żłopał chciwie krew ludzką, rwał czerwone mięso...
Teraz warga mu zwisła ciężko bólem, skargą,
Chrapy rozdął i skomli — łapy mu się trzęsą...
Przed oczami w mgle płyną palmy, piaski, morze,
I zmrok lasów... On tęskni... O — biedny potworze!...
Warszawa. Stanisław Pieńkowski.