Strona:Życie tygodnik Rok I (1897) - Wybór.djvu/70

Ta strona została przepisana.
KOCHANKOWIE.




Jak potężny gigant skalny
Stoi Garłuch pośród Tatrów,
Stopy nurza we mgle halnej
A pierś pławi w szumie wiatrów.

Mchem porosłe, dzikie lica
Zwraca na wschód bez ustanka,
Gdzie widnieje w mgłach Łomnica
Jak posępna gór kapłanka.

Płaszczem świerków w pół okryta
Strzela dumnie z turń i ławic
A na niebie twarz jej świta
Pośród gromów i błyskawic.

U jej skroni wichrów szumy
W rozszalałym grzmią potoku
A u stóp jej szczytów tłumy
Gromadami giną w mroku.

Tylko Garłuch widny w górze,
Niemy, groźny i ponury
Dźwiga bary ponad burze,
Ponad wichry i nad chmury.