Trzoda, becząc z paszy wraca,
Maciek duchem w lasy bieży. —
Wokół kotła chłopcy, baca,
Niema Maćka przy wieczerzy.
Wyszedł miesiąc pozłocisty
Idzie granią po Koszystej.
Maciek z kurzętami w garści
Śmiga jeno poprzez chraści,
Siedm rzek ostawił w tyle,
Siedm gór i dolin tyle,
Przebył gąszcze i ruczaje
I pod starym bukiem staje.
Bór w około ciemny, głuchy,
Nocny jeno huka ptak —
Jęk puszczyka dobry znak!
Dobądź pługa z za pazuchy!
Rąbanicą zaciął w buk,
Echo wtórzy mu: stuk, stuk...
Krzyż wycięty już na korze,
Teraz śmiało orać może.
Dobył pługa, zaprzągł kurki,
Ujął krzepko lejców sznurki,
Zaciął biczem, ziemię orze,
Puszczyk jęczy, huka w borze.
Kurki mu orają w lot,
Siągę kopią, kopią głębiej,
Na nim wybił siódmy pot
I włos mu się na łbie dębi.
Wtem żelazo w ziemi zgrzytnie,
Strona:Życie tygodnik Rok I (1897) - Wybór.djvu/74
Ta strona została przepisana.