Strona:Życie tygodnik Rok I (1897) - Wybór.djvu/80

Ta strona została przepisana.
II.

Nie wierz!... To była chwila smutku, zapomnienia,
To był duszy anielskiej tęskny śpiew łabędzi,
To była łza wytchnienia na światów krawędzi,
To był sen!... I nadeszła chwila przebudzenia...

Westchnąłem tą miłością, jak bóg Atlantydą
Z pod mórz... I nie ugiąłem się pod nią. Zaiste —
Nawzajem oczy nasze mierzą się ogniste
W ciemniach nocy... Dwa groźne duchy razem idą...

Na wyspie wspomnień więzień z cyprysami płacze,
Lec z mnie już roztęsknione niosą mórz odmęty,
Już w ostrym wichrze czaję dreszcz tworzenia święty — —

Jam wolny! — Tłumy najad i syren tułacze
Dmą w róg zwycięztw... W radosny ryk zagrzmiały burze:
Ich pan wraca, ich władca, ich bóg w chmur purpurze!



∗             ∗