Strona:Żywe kamienie.djvu/123

Ta strona została uwierzytelniona.

chciał towarów; bajaniom kupców wszyscy nagle wierzyć przestali: najbardziej pstre kramy już nie pociągały. Pustkami stanęły sukiennice. Wraz z ciężkiemi dymami przedwieczerza osmętnica zasnuwała domy; ludzie przed bramami dziwne opowiadali sobie rzeczy, — jak to z wieczora. Niedobra rzecz wróży się miastu, które dzielnego strażnika i obrońcę swego hańbić ma na rynku. Bardzo rzecz się wróży niedobra! Rzekniesz, na odpust dzisiejszy przyszedł ze świata arcysędziwiec on siwobrody, złych wróżb roznosiciel, a klęsk tajemniczy zwiastun: Kartafilus sam, — żyd wieczny tułacz. Trafiali się i tacy w zaszeptanych gromadach, którzy już go spotykali po zaułkach.
Wszelaki bo naród z za murów ściągnął na odpust dzisiejszy.
Który zaś z grodzian, natury pogodniejszej, i smoka nadzieją zwalczał, ten powiadał, że nie wiadomo, na co się wyrok królewski obróci, że na gniew króla jest gniew inny, rycerski, — trzymają ze sobą pany. A obcych rycerzy, których nikt nie zna, pełno dziś w mieście.
Tu się namieszały gawędy, pewnie z piekarni rodem, i poszły słuchem między ludzi ciemnych, którzy nigdy romansu nie słyszeli w życiu. Nie każda bo z kobiet i powieść nawet zrozumie, choć wszystkie o niej gęsto rozprawiać zwykłe. Tedy jedne opowiedziały coś drugim, inne coś do tego zmyśliły, tamte znów zaniepokoiły się bardzo, bowiem rzecz całą usłyszały o zmroku, w ciemnym gdzieś kącie