nie dojrzeć pod rozblaski zachodu, więc zda się, że po tych Jakubowych drabinach dziewięć chórów anielskich wstępuje na kościoła szczyty z tem „Hozanna!“ budowców i kamieniarzy tumu, — jako to Bóg jest wysoki, straszny, król wielki nade wszystką ziemię!..
Za trąb anielskich rozśpiewy, śpiżów dzwony głoszą to w tej chwili z wież obu.
I wydzwoniły jakby nietoperza z kryjówek wieżowych. Nad zbocz krawędzi najniższego okapu, wprost pod łunę zorzy, wychynął się żywym kamieniem jaszczurczy kadłub i chichotliwy dziób przerazy.
Bo jawnie chichocze niemym dziobem swoim to kruczysko sabatów. Ucieszył się snadź w piekle szatan grodu z tych mieszczan pychy odętej, z jaką zbliżają się oto pod dom Boży, który za Boga wolą zdziałał geniusz człeczy — duszą i dłonią wagantów.
Gdy ojcowie miasta przed ołtarze Pańskie wystąpić raczą, wagantom wszelkim w kruchcie jeno, w przedsieni kościoła wolno się przygarnąć do murów świętych, — z familią ich całą goliardową, — aby ład i porządek w społeczności był. —
Lecz oto już na schody się mają przodowni procesyi pstrą gromadą pokurczów kalekich, żebraków i bab conajstarszych: — ludu zawsze co najniecierpliwszego w kościoła progi.
Mnogie rzesze grodzian ściągały tymczasem zewsząd ku świątyni.
I sędziwce ślepe, poniechane dziś po izbach domów, wynurzają się oto z bram jak te widma czasów siwobrode; wyciągają za procesyą ramiona
Strona:Żywe kamienie.djvu/132
Ta strona została uwierzytelniona.