poczciwie chowa, — tam ściągały ucieszniki grodzkie, by, w maszkary przyodziane, w blachy pod oknami dzwonić i skoki urągliwe wyczyniać.
Radosność wagantów tyle bo wznieciła w sercach grodzian: rozpalając do biała nienawiść ku sobie wśród ojców miasta, zgziła im żonki i córy, a w młodzieży wzbudziła oną zadziorność z sąsiady i pomstliwe wścibstwo w cudze sprawy i dole.
Tyle wnieśli wędrowni między osiadłych, tyle on wiew swobody z gościńców świata, tyle ducha wici z uciechą razem, tyle gędźba i menestrelstwo zacniejsze, tyle wolna igra z życia niewolnym smutkiem.
I dyabły same nie wiedziały, zali się teraz cieszyć mają; jako że w onych urągowiskach młodzieży nad ojcami, księżmi i sąsiady cnota sama święcić się pono chciała.
Wagantów już to dawno nie cieszyło. Omierzły im do cna te osiadłe satyry grodzkie; poszli za swymi, — dzikimi. Oto zasobną szkatułą franciszkańskiego kwestarza zdzwaniają Panki rybałtów wszystkich na dożynki dzisiejszego żniwa.
Strona:Żywe kamienie.djvu/164
Ta strona została uwierzytelniona.