Strona:Żywe kamienie.djvu/182

Ta strona została uwierzytelniona.

wdzięcznej. W kosy jak smoła połyskliwe wwiła sobie wstążeczki kraśne, jakby czerń włosów płomykiem przewiała... Niema przecie w tym stroju nowym nic tak bardzo zdrożnego, a i zbytkowności nie takie znowuż królewskie, bo alcherunt tanią jest tkaniną, i w Polsce, skąd suknia rodem, „nędzą“ się zowie. Tylko że dla goliarda i „nędza“ za bogata. Stąd nieufności smutne.“
Gdy tak dumali żonglerzy, — żaki, którym szkoła niedawna zostawiła na oczach jeszcze przyćmienie na wszelkie immunda, nie wiedząc zgoła, czy to ładne, czy brzydkie, mieli w oczach tylko świąteczność uroczystą. Uniosły się ku skoczce ręce żaków, gdy wykrzyknęli poniewoli w chór aż pobożny:
„O, dilecta domina!“
Ale ona nawet nie zważa na to. Niedźwiednik koło niej się kręcił, po rękach całował i swoim obyczajem za kolana w pokłonach chwytał.
Goliardowi tymczasem przygasły oczy, a srożyły się tylko brwi pod kapturem.
Gdzież to była myśl jego przed chwilą? — chwytał się za głowę, obałamuconą zjawieniem się skoczki. — U Muz, dziś pohańbionych na świecie. A przedtem aż piekła z Pitagorem nawiedzać chciała tem rozwrażliwionem sumieniem, gdy po opilstwie objęło go jak zawsze omierzienie wielkie dla całej tej goliardyi żywota swego. Do klasztoru zatęsknił w wielkiej nagle żądzy ciszy i osamotnienia, by zebrać rozsypane paciorki z różańca rojeń, skupić roztargnione sumienie.