Strona:Żywe kamienie.djvu/251

Ta strona została uwierzytelniona.

opowieść, a serce skazanego rycerza — wziąłeś na się w pocałunku warg jego!.. Przypomnij: bez grzechu tęsknoty ku kobiecie możeby nawet i Lancelot sam nie pokonał wielkoludów i nie wyzwolił grodu. Tyżeś się twarzą od łuny odwrócił: ,niechby i gród cały spłonął, tu ważniejsza sprawa duszy własnej’. — Wiedzże, jaka jest różnica między żagwieniem się, a płomieniem: między grzęźnieniem duszy osiadłej, a potykaniem się tułaczej: między mieszczanami grodu, a wagantami ze świata... Gdy myśli o kobiecie odsmagać od się nie możesz, — wyświećże siebie wraz z tym djabłem z grodu! — rusz zastygłą w żyłach krew normana! — zerwij klasztoru okowy! — idź na wędrowanie!“
Osłania mnich piersi rękoma w krzyż, mamrocze cicho wszystkie zaklęcia i zażegnania.
Jakoż znikł cień czerwony wraz z tym blaskiem łuny, który zatłumił się nagle — jakby tam, w oddali, dach zapadł się na ożogę. Po ciemnym grodzie wyły tylko rogi, ni te psy na złego ducha. A spóźniony dzwon kościoła teraz dopiero się odezwał. Kołysany snadź obcem, nieporadnem ramieniem, targał się ciężko — złym pomrukiem ruszonego po nocy śpiżu. Z ciemnej wyży, słyszy mnich, wydzwania się najwyraźniej:

Sint... gunt!..“

Bożycy wędrowania imieniem normandzkiem odzwania się wieża.
On że to, — szatan wagantów, — który kusił go przed chwilą, dorwał się ponoć i do kościelnego