Znękanie aż cielesne wlokło go po ścieżkach ogrodu. Skrzypiały pod nim tylko te kroki odludzia, okalała czyscowa w takich chwilach głusz... „Więc nawet świętym pustelnikom dopełniała się dusza w przyjaźni? A mistrzowi z za gór, który światy w sobie stwarzał, Raj się sam uwyraźniał w źrenicach miłowania?... Czytał-że wszak przeor goliardowi z księgi, że, co mistrz w duchu swym ledwie dojrzał...
„w jej źrenic szybie widział wyraźniej.“
„Grzechem szlochasz, mnichu, grzechem!“ — biło w nim serce chore.
I przywołało do się jakby zjaw i słowo przeora. (Nie raczył przeor nigdy karcić surowo mniszych myśli o kobiecie, w nazbyt wielkiej pogardliwości dla grzechu tego śród braci. Rzecze więc tylko słowem poważnem:)
„Bluźnisz, bracie Łukaszu. Nie dał-że ci Bóg stokroć dobrotliwszej pani, gdy pętlą moją nad księgą poślubiał cię samego Franciszka siostrze ochoczej: — pani Pracy? A nie masz w sobie mądrego wiedzenia o rzeczach wszystkich, byś mądrością i rozpacz odszukiwał w sobie jak król Salomon po oblubienicy utracie. Gdy cię twoja opuści, smutek nierządny odbierze ci z pacierzy on Franciszka dar, który wszystko nam w duchu uwyraźnia, a żywe serce nadawa wszystkim rzeczom świata: — radość przed Bogiem!“