Strona:Żywe kamienie.djvu/392

Ta strona została uwierzytelniona.

bezlikiem, sprawozdań i obliczeń nieustannym trudem, a dysputacji długiemi wywody.
I teraz oto, — w burzowem ściemnieniu świata za oknami celi, gdy klasztor stawał, jak w ogniu, w błyskawic rozblaskach, pod sygnaturki alarmowe rozdzwony, — przeor, ogłuchły na głosy świata, skupiał się coraz bardziej nad księgą, rozłożoną obecnie na klęczniku, pod wiecznej lampki płomykiem.
Już pierwsze krople ulewy zaszumiały na liściach sadu. Przed nawałnicy ostatecznem uderzeniem uczyniła się, pod to kropel deszczowych padanie, taka cisza w ich rytmach, że słychać było na drodze, za murem, gdyby jeźdźca jakiego skradanie się pod klasztor, w stępie kopyt, głuszonym we mchach. Pod klasztoru furtą zatrzymał się jakby ów konny. I czeka...
A cedru gałęź zaskrzypiała o mur tak tajemnie, jakgdyby u furty zatrzymał się było przyjezdny nie z tego świata, — pod konia niecierpliwe tupotanie o próg...
Kacerza nad księgą w tej właśnie chwili jakby na konia wsadziło: — w nagłym rozbłyku myśli nowych pogoniło pióro jego po obrzeżu karty.
I pisze:
„Jako żywo, omylili się Joachim i Gerardus w obliczeniach swoich!... Okres drugi człowieczeństwa nie od króla Osiasza, lecz od narodzenia Chrystusa Pana, jako słusznie, liczyć się winien. Ducha więc królestwo na ziemi: panowanie najwolniejszych wnętrznie, i najbardziej oświeconych, — nad wolnymi i oświeconymi, a czerpanie z najczystszych źródeł