z Ducha... Nie wam, przedsię, żaki, lecz dla was. Dla was! zrozum każdy. I korność przed tem miej. Zmarłe wprowadzają cię we wrota życia“.
Żak niejeden rozełzawił się w tej chwili, bo słyszało się to nieomal, jakgdyby przeor ofiarowywał i życie i serce swe stare — młodości ducha i nadziei nowej.
Że przeor „jest mądry!“ murem pewności stanęło natychmiast w sercach młodych. (Najmądrzejszy dla nich zawsze ten, kto ich rozrzewni i przypochlebi im zarazem). Więc już ani na krok nie odstępowali od niego. Gdziekolwiek przeor się ruszy, oni trzodą całą za nim, — jak to żaki!
Igrce tymczasem już się pokłócili ze sobą, w którą stronę nazajutrz wyruszyć, do jakiego miasta dążyć. Niejeden tak się przy swojem upierał, że innych, którzy z nim iść nie chcieli, do djabła odsyłał. Wywiązała się z tego zwykła sprzeczka: która sztuka Bogu i ludziom milsza, a która temi czasy całkiem już nie potrzebna. Że zaś zbrakło między nimi goliarda, który, choć z pustym mieszkiem, respekt wzbudzał śród towarzyszy, — więc oto zarobków grodzkich miarą oceniano teraz sztuk ważność. A nie tylko przodownik ubył im; lecz i ta ,królowa cygaństwa‘, a matka beztroski: — skoczka, pełna zawsze pogardy dla każdego grosza, którego nie przepito, nie przebawiono gdzieś na świecie. Gdy zaś gro-
Strona:Żywe kamienie.djvu/435
Ta strona została uwierzytelniona.