W racjach i kauzach bardzo wymownych tłómaczy, jaka to wogóle powinna być expresja żywych kamieni.
Dziwi się przeor bardzo, ale potakuje wciąż. Wreszcie przerywa mu:
„Czynienie w milczeniu jest powagą rzemieślników Bożych. Takimi byli budowce onego tumu w grodzie: — zawzięci w milczącem przykraiwaniu ciosu i kamieni, od grubych głazów na podwalinę, po najlotniejszą strzelistość wież. I, nie doczekawszy się nawet dokonania dzieła, obliczonego na trud pokoleń kilku, schodzili w grób, po dwakroć bezimienni, — bo za życia i po śmierci, — jako my franciszkany... Tedy i goliard nie będzie miał nagrobka w kościele moim: raz, że ty go wogóle nie zdziałasz, powtóre, że przeciwi się to regule naszej. Vale“.
„A marmuru tyle poniewiera się za wałem klasztoru!“ — sarkał mistrz.
Idzie przeor dalej, — żaki za nim, — gdy z ciemnej nawy występuje ku nim brat Łukasz, cały schowany w kapturze i sam jak ta zmora ciemności. Ujął przeor chorego za rękę i prowadzi między żaki, jakgdyby go z nimi zaprzyjaźnić chciał.
„Oto mój najcichszy, — powiada, — mój najbardziej milczący! I nieustannie w sobie pracujący, — w lęku wątpliwości ciągłych... Przydajcie mu, żaki, nieco własnej lekkomyślności, obudźcie w nim wasze młode władze radości i śmiechu, — beati ridentes!“
Strona:Żywe kamienie.djvu/440
Ta strona została uwierzytelniona.