Strona:Żywe kamienie.djvu/443

Ta strona została uwierzytelniona.

Widząc jednak pewne zaniepokojenie sumienia w wejrzeniach młodzieży, dodać musi po chwili:
„Więdnie wszystko, co nie wyrasta z korzenia miłości. Przedsię, nie amor, nie misercordia, lecz caritas zwie się miłość nasza. Tu zaś (wskazał w dół, jakby na fundamenty klasztoru), tu, posiewem Franciszka, najgłębiej w łono ziemi sięgnął ów korzeń. Więc młodym płonkom z niego nie bluszczem czepiać się ziemi, lecz drzewem ku górze wyrastać!“


Zstępuje przeor do krypty, — żaki za nim, — i zatrzymawszy się nad trumną goliarda, uprzedza żaków zasapanie nagłe:
„Nie masz smutku w śmierci! Żywie goliard w was każdem swem słowem, — słyszałem przed chwilą“.
„Żywie!“ — przytakują smętnie.
„Wodzi was i teraz jeszcze. I tu owo przywiódł was wszakże, — już po skonie.“
„Przywiódł!“ — potwierdzają żałośnie.
Zasiadł przeor w stalli opodal i z pod oka przypatruje się tym żakom wędrownym, którzy wedle ducha wszakże chadzają po świecie.
„Nie smućcie się, chłopcy!“
I przypomniawszy sobie coś ze swych medytacyi dzisiejszych w celi, na skrzyni, — poczyna myśleć głośno przed żakami: