Strona:Żywe kamienie.djvu/447

Ta strona została uwierzytelniona.

ści pierwszych. Może kto z was widział ich również za młodu?.. Ten przypomni może wraz ze mną, że ani skoczki już między nimi nie było, ani gędźca, lub śpiewaka, ani żonglera, ku opowiadaniu romansów, ani poety z gęślą... Więc smęt mnie dziś ogarnia nad tem, że od czasu śmierci goliarda tak się owo rozbiła, rozproszyła familia cała. Ta już tylko uboga gromadka kuglców, z siłaczem i symfonistą włóczy się po świecie. — Daj im Boże zarabiać igrą na chleb powszedni!
My zaś towarzysze Muzy, — którzyśmy dawniej razem z tamtymi po świecie chadzali, a dziś, w odosobnieniu nieufnem, ślęczymy, każdy, po izbach ciasnych, by lucrare scribendo panem nostrum, — czem my lepsi dziś od tamtych poprzedników naszych? czem godniejsi przed ludźmi?... Goliard, mimo licznych grzechów, był przed ludźmi człekiem postokroć wolniejszym niźli my dzisiaj, skoro najbardziej respektowanym osobom w mieście odważył się powiedzieć na rynku, że są wobec Muz rudes et idiotae. Wprawdzie zastawili go sobą towarzysze, obronił rycerz. Za nami nie ujmie się napewno towarzysz żaden, nie wstąpi w szranki żaden rycerz błędny. To też i wolności ducha naszego nie takie dziś wolne, i szyje nie takie zuchwałe. A spragnione usta wędrowników do innej przykładamy dziś czary: niepokój piersi tułaczych koimy najskuteczniej u pierwszej strugi powodzenia... Bo czyż budzą się w nas one ducha troski a nieukoje wzywające wciąż do nowego szukania szukaniem? Hej! ledwie