ku niedoznanym jeszcze czujnościom, — niech wesołki uszami kukli swych zadzwonią, sam tu pono zostanę... Więc to jedno już tylko powiem wam, na rychły wraz koniec, panowie rycerskiego i kupieckiego stanu:
Oto jest kraina zaniedbania, gdzie synowie, nazbyt dufni, wyrzekli się Muz, przy których urastali duchem ich ojcowie, i odtrącili je od się precz — między mieszczany. Ci zasię — ładem trybu swego, który wszystko w cechy i bractwa wiąże — między kuglce dowiązali Muzy: w jedną wagantów bandę i ordinem. A hersztem tej bandy ustanowili w duchu swym poetę. — Jestem. Tu zaś są zacni towarzysze moi (wskazywał na igrców, którzy, porzuciwszy sztuki swoje, zbiegli się doń gromadą, goliardowa familia, rzeką mieszczanie; — i prawdziwie sercem tak dziś moja, że niejeden z was, panowie, lichszy mi przy nich i zgoła żaden: człek bez twarzy!“
Urągliwym śmiechem z brzucha zatrzęsą się wokół rycerze.
„Oto jest kraina opieszałości, gdzie nad lampami duszy baczenie mają już chyba tylko niewiasty: mądre i głupie razem... A śmiejcie się! — wzburzył się nagle wychylił głowę z pod kaptura, wichrzył czuprynę. — Wiemże! przed kuglców pomostami bawicie swe serca rycerskie, zdając pieśni i opowieści, gędźbę i wiersze, — zgoła: oświeconych igrę zacniejszą, — kobiet i młodzieniaszków pieczy, zdając ich jedynie baczeniu lampę i oliwę powszechnego ducha... A, śmiejcie się! — doskoczy już do
Strona:Żywe kamienie.djvu/69
Ta strona została uwierzytelniona.