Strona:Żywe kamienie.djvu/88

Ta strona została uwierzytelniona.

Zrazu minął go rycerz idący z goliardem, nagle powiódł badawczem okiem po tych ziołach, chmurnie ściskał podbródek w dłoni i odezwał się wreszcie:
„Masz li, lekarzu, ziele zapomnienia?“
„Mam tu zioła wszelakie...“
Ciężko podejmował się stary. I nie prędzej mówić dalej raczył, zanim go na ławie chorych nie posadził.
„Mam tu zioła wszelakie“, — rzekł, zasiadając naprzeciw niego, tak, że go kolanami dotykał. — „A czegóż to, panie, zapomnieć wam trzeba?“
„Szczęścia, dobry lekarzu“.
Uważnym zezem dopyta się lekarz reszty. I doczeka się odeń ciężkiego westchnienia. Już wiedział tedy, co mu było trzeba: przytakuje swym myślom brodą siwą. Poczem palec przed się wystawia i rzecze:
„Mam tu zioła wszelakie. Mam i kamienie wielce pomocne, w których ta siła jest, że, na piersiach noszone, powracają nas do cielesnego zdrowia. Alić twoje cierpienie, panie, nie zda mi się cielesne. Bowiem wiedz: trojakie są niedole doczesności naszej, a wszystkie one z grzechu pierworodnego idą. Gdy Adam śmiertelność człeczą z jabłkiem wężowem zjadł, wówczas i ciała choroby wszystkie, i duszy zniemożenia wszelakie zjadł z temże jabłkiem. Stąd troistość nędzy doczesnej. Na śmierć lekarstwo kościół ma. Na ciała słabości zalecili nam leki skuteczne mistrze: Hipokras, Avicenna, pani Trota z Salerno, Hildegarda święta, oraz inne męże uczone i mądre niewiasty. Alić na duszy zaniemożenie, gdy pacierz nie pomaga,