i mniszych odczytywań ton. Więc nad zgiełkiem sukiennic rozlegnie sie gromko, a sennie:
„Niech wam stokroć wynagrodzi Pulcherya, cesarzowa świata, i Melania, — jałmużnictwa patronki!..“
I kołacze dalej chodakami, podzwania skarbonką kwestarza.
„Jałmużny! — Dla braci...“
Aż się ocknie na widok obrazu, który kupiec za chorągiew u swego kramu wywiesił: — pod wachlarzowem drzewem dźwiga etiopus białe kły cukru.
I zapamiętał się mnich nagle, zaroił o Zamorzu:
„Tam ptaki rajskie śpiewają Alleluja srebrnym chórem! Tam cukier z drzew tryska, jak woda z mojżeszowej skały! Snują się tam etiopy czarne, jak ten mag Baltazar. A dziwokształtne bestiae ultramarinae, w podobieństwo tronów wędrujących, kołyszą królów majestaty w przepychach złota i purpury!.. Wszystko tam jest cudowniejsze, dla bliskości Jezusowego grobu. Pójść w oną Ziemię Świętą! rozszerzyć duszę pobożnością, wypełnić ją światem!..“
Baśni żonglera w piekarni nasłuchał się było mnich przypadkiem — i rozkołysał duszę. Towarów po kramach napatrzył się brat — i zatęsknił w światy. Światy zwożą w jukach swoich kupce na odpusty; tęsknoty wagantów nagarniają w dusz cisze kupce i żonglery.
Wabiła tymczasem ku sobie obraźna chorągiew kupca coraz to więcej ciekawego ludu. Ni to mirry i kadzideł zawiewem buchały z kramu wonności korzenne: rogoże i wory otwarte ziały żarkim dechem
Strona:Żywe kamienie.djvu/98
Ta strona została uwierzytelniona.